Blog

MamaSapiens

Blog z przemyśleniami dla mam. Wszystko o zdrowym rozsądku, co odnosi się do wychowania, żywienia, nauczania dzieci

Viva La España! O strajku rodziców nad zadaniami domowymi.

indeksPrzez cały miesiąc listopad, a dokładnie w każdy weekend, Hiszpańskie Stowarzyszenie Rodziców (CEAPA) zachęca rodziców do bojkotu odrabiania wszystkich zadań domowych zadawanych ich pociechom. Według badań z  2016 przeprowadzonych przez  WHO, 30% hiszpańskich 11-latków odczuwa permanentny stres z powodu ilości zadań domowych, które są zobligowane codziennie wykonać, a ta liczba rośnie do 65% młodzieży w wieku 15 lat. Rodzice twierdzą, że system nauczania jest stary, nieadekwatny do zmieniających się technologii i łatwego dostępu do informacji encyklopedycznych, bazuje na zapamiętywaniu treści, testomanii i egzaminach. Brzmi znajomo?

Polska w rankingu ilości zadawanych zadań znajduje się na 10 miejscu, tuż przed Hiszpanią,  a nasze dzieci muszą „ślęczeć” nad zadaniami  średnio 7.5 godzin tygodniowo. Oczywiście, zależnie od wieku jest to czasem mniej, ale często raczej więcej… W przytoczonym zestawieniu na pierwszym miejscu jest nie kraj, ale miasto w Chinach, które posiada odrębny system nauczania, a mianowicie Shanghaj. Zaraz potem mieści się Rosja, Singapur, Kazachstan, na piątym miejscu Włochy, zaraz za nimi Irlandia, Rumunia, Estonia, Litwa i wreszcie Polska. Analizując systemy edukacji w krajach przytoczonych w powyższym rankingu można przyjąć, że wiele z nich posiada skostniały i tradycyjny system edukacji- Rosja, byłe republiki radzieckie.  Z kolei Szanghaj i Singapur to miejsca, w których najważniejszy jest wyścig szczurów od najmłodszych lat i bardzo duża konkurencja na każdym etapie edukacji. Nie liczy się indywiduum, ale kolektyw. Włochy mają bardzo specyficzny system edukacji, gdzie wakacje letnie trwają 3 miesiące i faktycznie dzieci otrzymują bardzo dużo zadań do wykonania w tym czasie. Irlandia to kraj o bardzo tradycyjnych wartościach, podobnie jak Polska-oba na wiecznym dorobku. Pozostaje tylko współczuć dzieciom. Nie wszyscy rodzice się jednak ze mną zgodzą. Dla wielu, dużo zadań domowych to tendencja pozytywna, bo to oznacza dobre przyswojenie materiału, prym w klasie, dobre wyniki na egzaminach, lepszą pracę, itp. Inni woleliby, aby ich dzieci czas w domu spędzili inaczej, a jeszcze inni woleliby aby zadania, jeśli już są zadawane, były bardziej twórcze, niż odtwórcze. Temat jest niewątpliwie zajmujący i budzący wiele kontrowersji.

Niedawno,  jedna ze szkół podstawowych na warszawskim Ursynowie rewolucyjnie jak na polski system edukacji, zdecydowała o niezadawaniu dzieciom zadań domowych- i akurat wcale nie wszyscy byli z tego faktu zadowoleni. Wielu rodziców było przeciwnych. Sprawa jest bardzo świeża i potrzeba czasu aby ocenić, czy słuszne są wątpliwości jakoby dzieci niewykonujące zadań miały gorzej przyswajać treści. Warto w tym miejscu podkreślić, że dyrektor szkoły zmieniła także sam system nauczania, gdzie nauczyciele są przewodnikami ucznia, a ich zadaniem jest tak wytłumaczyć swój przedmiot aby dzieci były nim zainteresowane, zrozumiały materiał, adekwatnie go przećwiczyły na lekcji pod kątem nauczyciela i nie potrzebowały więcej pracy nad danym tematem w domu. Szkoła ma nauczyć, a nie cedować tę odpowiedzialność na rodziców, którzy musieliby „siedzieć” z dzieckiem nad zadaniami po pracy. Każdy, kto ma dzieci w szkole podstawowej, nie mówiąc już o gimnazjum, czy liceum dobrze wie, ile jego dziecko poświęca czasu na odrabianie lekcji. Zadania domowe są niewątpliwie potrzebne, od czasu do czasu, ale przemyślane i wymagające tego samego od ucznia. Niestety w polskiej szkole, w każdym przedmiocie, także niestety w nauce języka obcego- bardzo mi bliskiego tematu- zadania domowe są nudne, odtwórcze, czasem ogłupiająco banalne i poza czasem spędzonym nad ich wykonywaniem, nie przynoszące żadnego pożytku. Obserwując już od wielu lat podręczniki, w szczególności do nauki języka obserwuję smutną korelację: czym nowszy i bardziej kolorowy, tym więcej bzdurnych zadań w zeszycie ćwiczeń. Uczeń wykonując je wręcz zraża się do języka, wcale go nie przyswaja, „tłucze’ gramatykę i słówka, które często zapomina zanim dotrze do końca rozdziału. Zapewne dlatego od wielu lat nie obserwuje się lepszych kompetencji językowych, niejako na przekór ilości dostępnych metod, materiałów dydaktycznych i środków przekazu. Nauczyciel w XXI wieku ma do dyspozycji internet, niebywałą bazę materiałów wizualnych, audio, video (YouTube), a uczniowie niezmiennie na lekcjach tłuką gramatykę i wkuwają słówka. Nie mówią, rzadko słuchają naturalnych wypowiedzi, nie mają czasu na przećwiczenie tego, czego się nauczyły, w zamian pędzą z materiałem, aby przerobić jeden „Unit” za drugim. Nie czują języka, nie potrafią wykorzystać swojej wiedzy i umiejętności językowych, bo nikt nie pokazał im jak to zrobić. Na pytanie „How are you ?” czteroklasista w podstawówce najpewniej odpowie: …my jeszcze tego nie robiliśmy”. Co innego wypełniać zeszyty ćwiczeń, a zupełnie co innego umieć odnaleźć się w sytuacji, kiedy za granicą nagle trzeba zapytać o drogę, lub kupić bilet na autobus.  W domu muszą wypełniać luki w zdaniach według wzorca, nie tworząc języka w sposób swobodny, tylko dokładnie według schematu. I nie łudźmy się, że przecież testy gimnazjalne i matura wypadają tak dobrze. Wcale tak się nie dzieje, po prostu same testy są na znacznie niższym poziomie z roku na rok! Dzisiejsza matura zdana na 95%, to tak naprawdę silna trója dwadzieścia lat temu. Wiem co mówię, bo uczę języka już 25 lat! Widać to na każdym kroku, także analizując ilość studentów w szkołach językowych- dwudziestolatkowie nie posiadają takich kompetencji językowych jakie powinni mieć biorąc pod uwagę ilość lat uczenia się języka. Prawda boli, a jeszcze bardziej doskwiera widząc maluchy w przedszkolach siedzące wieczorem nad swoimi zadaniami domowymi. To jest koszmar! Język musi być żywy, wypełnianie ćwiczeń w takich ilościach, jakie mają uczniowie do niczego nie prowadzi. Zrozumiałe są przedmioty ścisłe, gdzie praktyka czyni mistrza, i tylko poprzez wykonywanie ćwiczeń, obliczanie wzorów, rozwiązywanie zadań tekstowych można przejść do następnego etapu. Uczeń doskonali te przedmioty, ale wszystkie inne, miękkie przedmioty humanistyczne wymagają kreatywności, wyciągania wniosków, dyskusji, często dochodzenia po swojemu do pewnych konkluzji. Tego polscy uczniowie po prostu nie potrafią. Każdy przedmiot jest traktowany  jako odrębność, młodzież nie potrafi połączyć faktów z jednego z faktami drugiego przedmiotu. Pamiętam szok, jaki przeżyłam kiedyś w liceum, kiedy poprosiłam uczniów, aby wypisali paru znanych pisarzy angielskich. Kartki były w przeważającej liczbie puste, a tydzień wcześniej cała klasa przerabiała na lekcji polskiego dzieło Szekspira!

Mam nadzieję, że jednak rodzice, a przede wszystkim nauczyciele i dyrektorzy szkół obudzą się i zauważą problem. System polskiej edukacji nie jest zły, ale jest w nim zdecydowanie za dużo treści czysto encyklopedycznych, a mało myślenia. Dobre zadanie, twórcze, bazujące na projekcie, ale bynajmniej nie na zadzie „kopiuj/wklej” jest  o wiele bardziej sensowne, niż wypełnianie zeszytów ćwiczeń, nudne i sztampowe-wręcz zrażające do nauki.

Następny wpis na blogu będzie także poświęcony polskiej szkole,  która podkreślam, nie jest wcale taka zła; wymaga tylko paru korekt.

16. listopada 2016 by Ania
| Tags: , , , , , , | Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*